Dąbrowica to obecnie niewielka miejscowość, ale ma bardzo ciekawą historię.
Najdłużej związana była z rodziną von Decker, której członkowie byli również przez pewien czas, właścicielami pałacu w Bobrowie. Kiedy docieramy do pierwszych zabudowań Dąbrowicy jest senne, niedzielne popołudnie. Zapewne w pozostałe dni miejscowość również nie tętni szczególnie życiem. Chyba jedynie papiernia pozwala jej funkcjonować. Dawniej działał tutaj duży folwark, młyn wodny, tartak, a także gospoda, w której zatrzymywali się liczni turyści. W 1837 roku powstała papiernia, która działa do dnia dzisiejszego, jako jedna z najstarszych w Polsce. Ciekawostkę stanowi fakt, że w czasie II wojny światowej produkowano w niej fałszywe dolary i funty, które zrzucano nad Anglią. Niektóre funkcjonowały w obiegu jeszcze w latach 60-tych XX-tego wieku. Plotka głosi, że część produkcji została gdzieś ukryta. Może leży głęboko pod ziemią i czeka na wytrwałego poszukiwacza skarbów.
W roku 1859 właścicielem papierni i całego majątku stał się Rudolf Ludwig von Decker, berliński nadworny drukarz, wywodzący się ze słynnego pruskiego rodu księgarzy i wydawców. Widać, że okoliczne majątki miały szczęście do ludzi tej profesji, gdyż i Wojanów przez jakiś czas był w rękach wydawcy, Kammera.
Droga prowadzi nas do pałacu. Rozpadające się ogrodzenie i brama wjazdowa, która ledwo się trzyma na zawiasach nie zapowiadają ładnego widoku. Nie jest to jednak w stanie zniechęcić wytrawnego poszukiwacza tajemnic, wręcz przeciwnie. Nawet kupka kamieni ma swoją ciekawą historię.
Budowla powstała w XV wieku jako siedziba zarządcy majątku. Miała wielu właścicieli, którzy poddawali ją przebudowom zgodnie z panującymi trendami w architekturze. Własność rodu von Decker stanowiła aż do 1926 roku. Po drugiej wojnie światowej źle zarządzany majątek popadał w ruinę. Nie było bowiem konkretnego właściciela, który by dbał o pałac. Dopiero w latach 90-tych został wykupiony przez prywatną osobę. Jednak stan budynku wskazuje, że odbudowa może potrwać jeszcze wiele lat. Na niektórych ścianach widać ślady nieudolnego remontu, a na dziedzińcu stoją jakieś maszyny rolnicze, niekoniecznie w dobrym stanie. Woleliśmy zatem skupić uwagę na zdobionych portalach.
Ciekawość nas nie opuszcza i jedziemy szukać sanktuarium.
Mijamy pałac i po kilkuset metrach wjeżdżamy na duży plac. W popołudniowym słońcu ukazuje się naszym oczom kościół, cmentarz i ciekawe zabudowania.Kościół powstał w latach 1899-1900 ze środków rodu von Decker i na terenach wydzielonych z ich majątku. Aż do 1947 roku stanowił świątynię protestancką. Od wielu lat miejsce to jest związane z kultem maryjnym. Od kiedy w kościele umieszczono kopię obrazu Czarnej Madonny, napływało tutaj coraz więcej pielgrzymów. W związku z tym za kościołem wybudowano kaplicę, gdzie umieszczono obraz Matki Boskiej Częstochowskiej - Wędrującej po rodzinach.
Od 2007 roku kościół stał się lokalnym Sanktuarium Maryjnym Diecezji Legnickiej.
Nieopodal kościoła znajduje się grota poświęcona Matce Bożej z Lourdes. Grota ta powstała na skutek wydobycia kamienia przeznaczonego na budowę kościoła.Niestety nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć tego miejsca. Tutaj bowiem spotkałam szalonego motyla, który dosłownie mnie atakował. Latał dookoła mojej głowy, siadał na rękach i aparacie i nie mogłam go odgonić. Dziwne, bo motyle to raczej spokojne i strachliwe stworzenia. Ten jednak zachowywał się tak, jakby bronił dostępu do groty. Czytałam, że potrafią walczyć o swoje terytorium, ale nie z człowiekiem. A może to jakaś zaklęta dusza, która przywędrowała z cmentarza i chciała mi coś koniecznie przekazać?
Bardzo nas zainteresowały również budowle przed cmentarną bramą.
Pierwsza z nich to kaplica cmentarna.
Na przeciwko natomiast stoi granitowy grobowiec rodziny von Decker. Został on wybudowany dla syna właściciela, który w wieku 25-ciu lat, 1 listopada 1896 roku zginął na polowaniu. Kryje on również szczątki pozostałych członków rodu.
Przez chwilę kusiły nas również podziemia, do których kierowały zatarte przez czas napisy.
Przy grobowcu widać niszczejące, niedokończone budowle. Fragmenty toalet i dużych pomieszczeń. Być może miał tu powstać dom pielgrzyma, niestety zabrakło środków i zapału. Tak, jak i do renowacji tablic informacyjnych.
Odnieśliśmy wrażenie, że nie jest to już tak popularne wśród pielgrzymów miejsce, jak dawniej. Lata, w których poświęcano mu dużo uwagi i środków finansowych oraz odbywały się liczne uroczystości z udziałem znanych głów kościoła, już minęły. Sama historia kościoła opisywana na stronach poświęconych parafii, urywa się na roku 2007. Ciekawe, czy wrócą kiedyś dobre czasy.
Od strony kościoła rozciąga się piękny widok.
Urok Wojanowa roztacza się na całą okolicę.